);
Zacytuję tutaj wpis z naszego bloga sprzed lat, mój pierwszy Surly!
„Surly, jako firma rowerowa była na moim radarze już od dawna. Podoba mi się ich niszowe podejście do rowerów. W ich katalogu nie znajdziecie tzw. zwykłych rowerów. Każdy pojazd, na który Surly naklei swoje naklejki, ma to specjalne coś, odróżniające go od reszty. Zacznijmy chociażby od wspomnianych naklejek… tak, są to zwykłe naklejki, które jak Ci się nie podobają, po prostu je odklejasz i po kłopocie, a nie wymyślne kolorowe malowanie, które każdego roku w nowej kolekcji musi być inne, idące z duchem czas, modą i całą resztą wytycznych. Ja, z czystego snobizmu, nie pozbyłem się jeszcze naklejek z mojej ramy.
Wracamy do tematu… Karate Monkey – tak nazywa się rama, na której jeżdżę. Jest to flagowy 29`er Surly. Bardzo mocno wahałem się czy wchodzić w to całe 29 cali, ponieważ nigdy wcześniej nie miałem okazji porządnie pojeździć na rowerze z dużymi kołami, a 26 cali zupełnie spełniało moje oczekiwania. Ciekawość jednak zwyciężyła. Była to jedna z lepszych decyzji w moim rowerowym życiu! 29`er okazał się strzałem w dziesiątkę. Wahałem się czy nie wziąć modelu Ogre, który ma tę samą geometrię, ale ma przeprojektowany tylny trójkąt ramy, w którym hamulec tarczowy zamontowany jest na dolnych widełkach oraz rama i widelec mają dodatkowe punkty montażowe do akcesoriów, bagażników, błotników i rowerowej przyczepki Bill i Ted. W wyborze pomogła mi kobieca część mojej osobowości. Ogre był dostępny wtedy w kolorze pomarańczowym, a Karate Monkey w czarnym. Na wiele sposobów próbowałem przekonać siebie, że pomarańczowy to fajny kolor na ramę, ale nie udało się.”